poniedziałek, 22 lutego 2016

Ambicjo... Gdzieżeś?

A niech. Zacznę banałem. 

Życie to sztuka wyboru. Oczywistym jest, że jeśli zajmujesz się czymś w danej chwili – nie możesz robić czegoś innego. Podobnie jest z zainteresowaniami. Nie można mieć ich zbyt wielu, bo przy dzisiejszym pędzie życia nie starczy nam czasu na zyskanie satysfakcji chociażby z jednej pasji. 

Jeśli więc pracujesz, przyjmijmy wariant optymistyczny, 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu, to zajmujesz się pracą (o konieczności ciągłego doszkalania nie wspominając). I w tym czasie, tylko tym. Naturalne jest więc, że kiedy wracasz do domu, przyjmijmy wariant optymistyczny, azylu, to wszelkie motywacje do robienia czego innego poza uzupełnieniem energii w postaci, przyjmijmy wariant optymistyczny, obiadu, wstępują się jak wełna w zbyt wysokiej temperaturze prania.

Opozycja Praca – Dom tak często spotykana, będąca podstawą zdrowia psychicznego (przyjmijmy wariant optymistyczny, że lubimy być i tu i tam, i tam i tu), wypełnia nasz czas niemalże w całości. Ale przecież nie chcemy, żeby życie zostało przeżyte. Te krótkie chwile wolności, jakie daje urlop, ucieczka przed rodziną w obowiązki domowe (to jest możliwe) lub, co lepsze, na bieg/spacer/siłownie dają okazję do przemyśleń. W zależności od tego na co położymy nacisk (praca, dom, dzieci, mąż, pasja itp.) tak nam w danej dziedzinie „bangla“ lub nie. Można jeszcze inaczej. Można się rozdzielić. Tylko powrót do siebie samego bywa trudny, bo przecież w każdej z relacji pełnimy inną rolę, aż w końcu trudno stwierdzić kim jesteśmy bardziej a kim mniej (mamą, żoną, pracownicą itp.). 

Jak nie oszaleć w pędzie do bycia własnym ideałem? Jaka jest wasza motywacja? Jak spełniacie swoje ambicje (a może schowałyście je gdzieś głęboko w związku z powyższym)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz